Skarby Boruty
Katalog znalezionych hasełArchiwum
- Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego
- Buddyjskie skarby z nepalskiej doliny
- Skarby z fenickiego wraku
- Hydraulik szuka zleceĹ
- UchwaĹy ZarzÄ du Powiatu
- MontaĹź nakĹadek progowych w e36 na spinki - bez szablonĂłw
- SĹuchawki Audio-Technica ATH-ANC7b QuietPoint
- WSZYSTKICH ĹWIÄTYCH
- Ultimate SpiderMan
- Nissan Primera
- : Sunker Elitte III z ASC AM/FM
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tomekjaroslaw.htw.pl
Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego

Szwedzka Góra koło Łęczycy kryje wiele skarbów i tajemnic. Odkryć je chcą łódzcy archeolodzy i prywatni poszukiwacze, przeszkadzają... rolnicy.
Wzgórze pośród tumskich łąk mieszkańcy okolicznych miejscowości nazywali Szwedzką Górą. Dzieci biegały tam na wagary, dorośli chodzili na spacery.
Ludowa legenda głosi, że przez łąki od zamku w Łęczycy do tumskiej archikolegiaty prowadzi podziemny korytarz, należący do diabła Boruty. W korytarzu ukryte są skarby.

Zamek w Łęczycy, fot. zamek.leczyca.info.pl
Skarby właśnie przez ostatnie pięć miesięcy wydobywali ze Szwedzkiej Góry archeolodzy z łódzkiego Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego. Może nie te zazdrośnie strzeżone przez łęczyckiego Borutę, ale równie cenne dowody na to, że istniejący w tym miejscu gród był bardzo ważnym ośrodkiem administracyjnym w kraju.
- W legendzie o korytarzu być może krzyżują się dwie historie. Jedna to opowieść o podziemiach Boruty, którą zresztą wykorzystujemy. W sali Piekło jest duży kamień. Opowiadamy gościom, że zaślepiał on loch, którym wychodził Boruta - mówi Andrzej Wojtysiak, właściciel oberży "Na Progu Tumu" w Kwiatkówku.
- Na tym terenie kiedyś była też kopalnia rudy żelaza. Przy wjeździe do Łęczycy po lewej stronie jest hurtownia, a zaraz za nią wieża wylotowa dawnego szybu tej kopalni. Jeden z pokładów wydobywczych prowadził w kierunku Góry św. Małgorzaty, ale z tego, co wiem, został zatopiony.
Twierdza skryta w górze
O tym, że wzgórze kryje stare grodzisko, wiedziano od dawna. Potwierdziły to prowadzone na przełomie lat 40. i 50. prace archeologiczne.
- Musiał być jakiś powód, dla którego w szczerym polu postawiono taką monumentalną kolegiatę. Powód był taki, że w grodzie mieszkał władca - wyjaśnia logicznie oberżysta. Szwedzka Góra pozostała "szwedzką".
Inny przekaz mówił bowiem, że na tym wzniesieniu podczas potopu szwedzkiego najeźdźcy ustawiali armaty, aby ostrzeliwać Łęczycę. - Żadna kula by tam nie doleciała, odległość jest zbyt duża - mówi Ryszard Grygiel, dyrektor łódzkiego Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego, kierujący ekspedycją archeologiczną.
Owszem, podczas wykopalisk znalazły się ślady po wojsku. Zakończenie rękojeści szabli w kształcie głowy aniołka i moneta z 1851 roku. To pamiątki po stacjonującym tu w drugiej połowie XIX wieku garnizonie rosyjskim, który zamienił wzgórze w pole ćwiczeń. Ale są i dużo wcześniejsze, XIV-wieczne bełty krzyżackich kusz.
Odkryty gród to stara Łęczyca. Powstał najpóźniej w X wieku, za panowania Mieszka I. O lokalizacji przesądziły dwie rzeczy. Tutejszy bród ułatwiał przeprawę przez Bzurę, tutaj także przecinały się dwa ważne szlaki handlowe - jeden z Małopolski na Pomorze i drugi z zachodu na Mazowsze. Gród usytuowano na kępie wśród łąk i mokradeł, otoczono trzema wałami i trzema fosami, nic więc dziwnego, że zyskał opinię twierdzy nie do zdobycia.

fot. materiały muzeum archeologicznego i etnograficznego w Łodzi
Zdobyty został tylko raz. Motywacja do jego opanowania była wyjątkowo silna. Chodziło o pełnię władzy nad królestwem. Na początku XII wieku, w latach 1106-1107, doszło w Łęczycy do walk pomiędzy synami Władysława Hermana: Zbigniewem, którego jedną z siedzib była Łęczyca, i Bolesławem Krzywoustym.
- Starszy brat, domyślając się grożącego mu niebezpieczeństwa, schronił się w grodzie uchodzącym za niezdobytą twierdzę. Bolesław najechał Łęczycę jesienią. Maszyny oblężnicze tonęły w grząskim gruncie. Czepiając się fortelu, Krzywousty doczekał do zimy. Dopiero kiedy ziemia zamarzła, najechał i spalił gród - opowiada Ryszard Grygiel.
Po przejęciu warowni Krzywousty odbudował i wzmocnił ją - wspomina o tym Gall Anonim w swojej kronice, mówiąc o naprawieniu starego grodu przeciw Mazowszu. Z tych czasów pochodzi odnaleziona przez archeologów ściana z regularnie ułożonych kamieni, nazwana przez nich "murem Krzywoustego".
Łęczyca wdowy Salomei
Po śmierci zdobywcy Łęczyca stała się częścią tzw. oprawy wdowiej, która należała się ostatniej żonie księcia, czyli Salomei z Bergu. Córka hrabiego Bergu wywodziła się z rodu wielmożów zbliżonych do niemieckiego dworu cesarskiego. Dzięki temu małżeństwu udało się polskiemu władcy ułożyć stosunki z cesarstwem.
- Salomea była drugą żoną Bolesława Krzywoustego. Z pierwszą, księżniczką ruską Zbysławą, miał jednego syna, Władysława, zwanego Wygnańcem. Z Salomeą, nie licząc trzech córek, miał pięciu synów.
Stąd wziął się konflikt, kiedy w 1138 roku Krzywousty podzielił monarchię na dzielnice, najstarszemu synowi przyznając senioralną.
- Matka bardzo zabiegała o to, żeby jej synowie byli tymi, którzy będą rządzili królestwem. Chcąc sobie zjednać bardzo ważną osobę w państwie, arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba ze Żnina, doprowadziła do tego, że w dzisiejszym Tumie, w miejscu wcześniejszego opactwa benedyktyńskiego, w latach 1140-1161 powstała romańska kolegiata, w której później odbywały się synody prowincjonalne.
- W 1180 roku miał w niej miejsce pierwszy synod biskupów, książąt i możnowładców, na czele z księciem zwierzchnim Kazimierzem II Sprawiedliwym, który przyjechał tutaj z Krakowa, aby regulować stosunki między państwem a Kościołem - opowiada profesor Grygiel.
Stara Łęczyca w miejscu dzisiejszej Szwedzkiej Góry pośród łąk istniała do XII w. Pod koniec tego stulecia osadnictwo przeniosło się na teren Starego Miasta, czyli przedmieście dzisiejszej Łęczycy, nazywane inaczej Waliszewem.
W połowie XIV w., po najeździe krzyżackim, kiedy Stare Miasto zostało spalone, Łęczyca została przeniesiona w trzecie z kolei, a zarazem ostatnie miejsce z zamkiem ufundowanym przez Kazimierza Wielkiego, sprzężonym z murami obronnymi miasta.
Większość znalezisk wiąże się z czasami bytności Salomei w grodzie. Wśród najcenniejszych jest kościany, bogato zdobiony grzebień, ochrzczony "grzebieniem księżnej Salomei", oraz dwa okazałe pierścienie. W oczku złotego, pod szlachetnym kamieniem, prawdopodobnie znajdowały się relikwie.
Srebrny, wewnątrz okrągły, na zewnątrz dziewięcioboczny, nosi inskrypcję: +TOT VIVAS FELIX. OVOT VIVIT. TEMPORA FENIX, czyli "Obyś żył szczęśliwie, ile czasu żyje feniks".
Dla mieszkańców powiatu łęczyckiego najważniejszym odkryciem może być znalezienie pierwszej monety wybijanej tutaj w XIII wieku. Okaz ten nie figuruje w katalogach numizmatycznych. Wybity na monecie znak półogniwa, z krzyżem u góry, widnieje także na pieczęci bardzo znaczącej rodziny możnowładczej z Małopolski, mającej swoje dobra w rejonie Łęczycy.
Ród ten mógł najpewniej przybyć w czasie pamiętnego synodu w 1180 roku, kiedy to książę Kazimierz II Sprawiedliwy przyjechał w otoczeniu swoich zaufanych dostojników. Chcąc ratować rangę podupadającego w XII wieku grodu, będącego ważnym punktem strategicznym na północy, mógł skierować ród Małopolski do Łęczycy, darowując im ziemię.
Ranga rodu jeszcze bardziej wzrosła w pierwszej połowie XIII wieku w czasach Konrada Mazowieckiego, u boku którego jeden z jego przedstawicieli - Mszczuj - pełnił ważne stanowiska. To, że książę pozwolił mu wybijać własną monetę, świadczyłoby o wielkim do niego zaufaniu - dywaguje dyrektor.
O potędze rodu świadczy jego herb. Tego rodzaju znak wskazywałby na udział w wyprawach krzyżowych. W Polsce w XII wieku na wyprawę do Ziemi Świętej stać było nielicznych, najbogatszych.
Warto zauważyć, że w tych okolicznościach mogła też trafić do Łęczycy zaginiona dziś stauroteka łęczycka, czyli relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego, jeden z najpiękniejszych zabytków sztuki wczesnochrześcijańskiej w Polsce.
Problem z poszukiwaczami skarbów
W trakcie prac archeologów, wieczorem i w nocy terenu grodziska pilnowali strażnicy. Jednego razu u wejścia do wykopu zauważyli sylwetkę młodego mężczyzny, który wyrwał jeden z pali drewnianego falochronu znajdującego się przed wałem i na ich widok rzucił się do ucieczki. Stróże ścigali uciekiniera przez łąki i dopadli dopiero pod Waliszewem. Niestety, nie miał już ze sobą łupu, musiał porzucić go w trakcie ucieczki.
Plagą archeologów są poszukiwacze skarbów, którzy na własną rękę przeczesują miejsca takie, jak to.
- Poszukiwacze pojawiają się zwykle, kiedy się zaorze pole. Czasem przychodzą do mnie i pytają, czy mogą poszukać militariów - mówi Andrzej Wojtysiak, właściciel oberży Na Progu Tumu. - Zwykle odpowiadam, że nie, ponieważ pole jest już obsiane, ale i tak idą.
Na tych terenach we wrześniu 1939 roku toczyła się bitwa nad Bzurą.
- Miejscowi opowiadali nam, że w niedzielne przedpołudnia całe grupy poszukiwaczy biegały po łąkach z wykrywaczami metali. Teren grodziska został przeczesany przez ludzi poszukujących skarbów na własną rękę. To był ostatni moment, żeby rozpocząć badania - dodaje Grażyna Przanowska, zastępczyni dyrektora Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi.
Innym problemem jest kwestia własności ziemi wokół wzniesienia grodziska. Zmeliorowane łąki zamieniają się w grunty orne zagospodarowywane przez rolników. Linia wału z jednej strony już niestety została zaorana...