Komety przyniosły nam życie?
Katalog znalezionych hasełArchiwum
- Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego
- Opole: wskaźniki czasu ułatwią kierowcom życie
- Ten dom sprawi, że życie na Księżycu będzie możliwe
- Płynny asfalt dowodem na życie pozaziemskie?
- Tytan może podtrzymać życie?
- Astronomowie odkryli superziemię. Jest tam życie?
- Jednak było życie na Marsie?
- Poznamy życie z okresu kredy?
- Stawka większa niż życie
- Drugie życie kasety
- Mleko wydłuża życie?
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boatlife.htw.pl
Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego
Wszystkie organizmy żyjące na Ziemi zbudowane są z białek. Te z kolei skonstruowane są z mniejszych cegiełek - opartych na "rusztowaniu" z węgla aminokwasów. Spośród kilkuset naturalnych aminokwasów tylko 20, w tym glicyna, uczestniczy na Ziemi w produkcji milionów białek, a więc w narodzinach życia.
Co ciekawe, choć aminokwasy występują w dwóch lustrzanych wersjach - prawo- i lewoskrętnej (wyjątkiem jest glicyna, która istnieje tylko w wersji lewoskrętnej) - wszystkie te, które tworzą na naszej planecie życie, są lewoskrętne. Dlatego ziemskie życie określa się jako jednostronne albo homochiralne (od greckiego słowa "cheir" - ręka).
Nie wiadomo, dlaczego "wybraliśmy" sobie lewoskrętność. Może kiedyś się tego dowiemy, jeśli znajdziemy w kosmosie istoty zbudowane z białek opartych na aminokwasach prawoskrętnych.
Astrobiolodzy (tak nazywamy dziś naukowców zajmujących się poszukiwaniem życia pozaziemskiego i badaniem źródeł ziemskiego) od dawna zastanawiają się, jak doszło do powstania życia na naszej planecie. Niektórzy stawiają na to, że pierwsze aminokwasy narodziły się miliardy lat temu w gorącej zupie, jaką był ziemski protoocean wstrząsany wyładowaniami elektrycznymi pochodzącymi z niespokojnej młodej atmosfery. Inni stawiają na to, że życie zostało na Ziemi "zarodzone" przez bombardujące ją meteoryty i komety.

Naukowcy od dawna znajdowali aminokwasy w meteorytach. Do komet nie mieli jednak jak się dobrać. To bryły lodu i pyłu, resztki po narodzinach Układu Słonecznego sprzed przeszło 4,5 mld lat. Krążą po wydłużonych orbitach dookoła Słońca, co jakiś czas zbliżając się do niego i do Ziemi. Kiedy są blisko, nasza gwiazda rozgrzewa je i z kosmicznych śnieżek ulatują wtedy gaz i pył, tworząc piękny podświetlony warkocz. Na szczęście od dawna żadna kometa nie uderzyła w naszą planetę - prawdopodobnie spowodowałaby tym koniec naszej cywilizacji.
Dopiero po rozpoczęciu podboju kosmosu pół wieku temu naukowcy mogli poważnie zacząć myśleć o zbadaniu komet. Jedną z prób podjęli Amerykanie, którzy w końcu ubiegłego wieku wystrzelili sondę Stardust. 2 stycznia 2004 r. wleciała ona w warkocz "ciągnięty" przez kometę Wild 2, wystawiła sitko i pobrała próbki.
Cząstki pyłu wpadły w pułapkę wypełnioną tzw. aerożelem, materią przypominającą gąbkę lub zmrożony dym i w 99 proc. składającą się z... powietrza. Jedną z niezwykłych właściwości aerożelu jest to, że potrafi on delikatnie złapać pędzące z ogromną prędkością cząstki.
15 stycznia 2006 r. zasobnik z aerożelem wrócił na Ziemię i naukowcy z NASA mogli zabrać się do badania jego zawartości. Kiedy znaleźli ślady glicyny, bali się, że pułapka została zanieczyszczona na Ziemi. Jednak badanie zawartości izotopów węgla dowiodło, że glicyna odkryta w sitku sondy Stardust pochodzi spoza naszej planety.
- Nasze odkrycie nie jest może wielce zaskakujące, ale wreszcie mamy dowód na to, że komety niosą w sobie cegiełki życia - podsumowuje dr Jamie Elsila z NASA.
Gazeta Wyborcza