Andromeda nadciąga
Katalog znalezionych hasełArchiwum
- Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego
- UchwaĹy ZarzÄ du Powiatu
- ProtokoĹy z posiedzeĹ ZarzÄ du Powiatu
- ///M3 e90 V8
- WaĹ e34 535
- Drzwi tanio, 50zĹ
- Magicznie Sexowna
- 2005.07.26, dodatkowa moĹźliwoĹÄ podjÄcia studiĂłw chemicznych
- UchwaĹy Rady Powiatu
- K-PO SWR-430
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boatlife.htw.pl
Moje najwiÄksze skarby i opowieĹci prosto z mojego
Wielka Mgławica Andromedy to najbliższa galaktyka, która rozmiarami i spiralnym kształtem przypomina Drogę Mleczną. Jest najdalszym obiektem widzianym z Ziemi gołym okiem - dzieli nas 2,2 mln lat świetlnych (tyle czasu światło przemierza tę odległość, a więc gdyby na jednej z planet tej galaktyki w naszym kierunku spoglądało przez superteleskop jakieś inteligentne oko, to mogłoby teraz dostrzec, jak nasi człekokształtni przodkowie 2,2 mln lat temu stawiają pierwsze kroki).
Pogodne noce końca lata są dobrą okazją, by się tej galaktyce przyjrzeć - znajduje się dokładnie po przeciwnej niż Wielki Wóz stronie Gwiazdy Polarnej. Wygląda na niebie jak mgiełka, niewprawne oko może ją przegapić, choć łatwo sobie wyobrazić, że w odległej przyszłości stanie się najjaśniejszym obiektem na nocnym niebie. Zbliża się, a raczej pędzi w naszym kierunku z prędkością 120 km na sekundę. A podobnie jak Droga Mleczna nie jest ułomkiem - składa się z 200-300 mld gwiazd.
Wojownicza Andromeda
W dzisiejszym "Nature" międzynarodowy zespół astronomów publikuje pierwsze rezultaty wielkiego przeglądu Wielkiej Mgławicy Andromedy dokonanego za pomocą 3,6-metrowego francusko-kanadyjsko-hawajskiego teleskopu na szczycie Mauna Kea na największej wyspie Hawajów.
Naukowcy przyjrzeli się zbliżającej się do nas galaktyce z niespotykaną dotąd dokładnością i dociekliwością. Ze zdumieniem odkryli, że rozciąga się ona dużo dalej w kosmos, niż dotąd uważano. Jej jasno świecące jądro i spiralne ramiona otacza bardzo rozległa chmura gwiazd (tzw. halo). Większość z tych gwiazd nie mogła się narodzić tak daleko od centrum galaktyki, bo nie było tam odpowiednio gęstych obłoków gazu. Astronomowie podejrzewają, że zostały one wypchnięte w te rejony albo przechwycone z innych galaktyk. Są więc pozostałością po burzliwej przeszłości Wielkiej Mgławicy Andromedy, która zderzała się z innymi galaktykami, po czym je wchłaniała. Dlatego urosła taka wielka.

Taki galaktyczny kanibalizm, jak to czasem zwą astronomowie, nie jest też obcy Drodze Mlecznej. Jej najnowszą ofiarą - właśnie rozrywaną na strzępy - jest maleńka galaktyka w Strzelcu, którą dostrzeżono z Ziemi dopiero w latach 90., gdyż znajduje się po przeciwnej stronie galaktycznego jądra, zatłoczonego gwiazdami i zasłoniętego gęstym woalem obłoków międzygwiazdowych. Inne ślady - jak np. dziwnie młode gromady kuliste albo gwiazdy okrążające centrum Drogi Mlecznej w przeciwnym kierunku niż reszta gwiazd - wskazują, że w ostatnich miliardach lat nasza Galaktyka musiała wchłonąć co najmniej tuzin mniejszych sąsiadek.
Bliskie spotkania
Kiedy dwie galaktyki zbliżają się do siebie, siły grawitacji najpierw deformują ich kształt. Galaktyczne dyski wybrzuszają się pod działaniem takich samych sił, które wywołują przypływy na Ziemi ze strony Księżyca i Słońca. Wielka Mgławica Andromedy - jak wynika z analizy przedstawionej w "Nature" - ma bardzo wiele tego typu "pływowych" fal i zagęszczeń gwiazd w swym dysku i halo. Nosi wielokrotne ślady bliskich spotkań z sąsiadami.
Jedno z nich zdarzyło się 2,5 mld lat temu. Wielka Mgławica Andromedy omal nie zderzyła się wtedy z galaktyką w Trójkącie oznaczaną jako M33. Ta ostatnia jest trzecim pod względem wielkości graczem w naszej lokalnej grupie galaktyk. Na niebie znajduje się nieco poniżej Andromedy, ma też kształt spiralny, ale jest mniej więcej dziesięć razy od niej mniejsza (aby ją dojrzeć, trzeba już lornetki).
W wyniku drobiazgowego śledztwa astronomowie dopasowali do siebie widoczne wybrzuszenia w obu galaktykach i mogli odtworzyć przebieg ich wzajemnego ruchu. Mniej więcej 3,4 mld lat temu dzielił je jeszcze dystans 700 tys. lat świetlnych, M33 zbliżała się do kierunku potężnego sąsiada i miliard lat później minęła go w odległości ledwie 130 tys. lat świetlnych, wywołując obserwowane dziś przez astronomów perturbacje gwiazd. Zatoczyła łuk i teraz znowu zbliża się do Wielkiej Mgławicy Andromedy. Można być pewnym, że kolejne spotkanie będzie jeszcze bliższe i może zakończyć się całkowitą zagładą mniejszej M33.
Astrofizyk John Dubinski z Uniwersytetu Toronto, który przeprowadzał te symulacje, kilka lat temu nakreślił również scenariusz zbliżenia pomiędzy Wielką Mgławicą Andromedy i naszą Drogą Mleczną. Dojdzie do niego za dwa miliardy lat, ale już nieco wcześniej grawitacja zacznie zniekształcać obie galaktyki, wyciągając z nich długie ogony gwiazd i galaktycznego gazu. Z kolejnego zaś spotkania - za blisko 5 mld lat - nie wyjdą już cało. Zbiją się one w jedną wielką galaktykę o kształcie eliptycznym, która nie będzie miała pięknych spiralnych ramion. Niektórzy już ochrzcili ją imieniem Mlekomeda.
A co się stanie z Układem Słonecznym?
Jesteśmy na obrzeżach Drogi Mlecznej, więc podczas pierwszego zbliżenia nasz układ może zostać przechwycony przez obcą Mgławicę Andromedy, a po ostatecznej fuzji obu galaktyk wyląduje raczej na dalekich peryferiach. Jak wyliczyli dwa lata temu T.J. Cox oraz Avi Loeb z harwardzkiego Centrum Astrofizyki w USA z dużym prawdopodobieństwem Słońce znajdzie się w odległości większej niż 65 tys. lat świetlnych od centrum Mlekomedy (dziś do środka Drogi Mlecznej jest blisko 28 tys. lat świetlnych).
Ale to może i dobrze. Podczas połączenia galaktyk nie dochodzi do bezpośrednich zderzeń gwiazd ani też do zakłócenia ruchu planet, ale stykają się i sprężają międzygwiazdowe obłoki gazów, co staje się zapalnikiem narodzin nowych gwiazd i eksplozji supernowych. Ich promieniowanie może być najgroźniejszym skutkiem galaktycznej kolizji. A najwięcej jest ich właśnie w centrum.
A oto animacja zderzenia Drogi Mlecznej z Wielką Mgławicą Andromedy (autorzy: John Dubinski i John Kameel Farah)
Gazeta Wyborcza